Wysłany: Czw
Lip 17, 2008 7:30 pm
Temat postu: PERU podróż Krysi i Darka |
|
|
|
'Wyprawa do Peru', ' \"Życiu Pabianic\" dwie dłuuuugie wycieczki: do
Boliwii i Meksyku. ani towarzystwa - wspomina Krystyna. - Pojechałam na
wakacje w Bieszczady. Tam na obozie ekologicznym spotkałam Darka z
Pabianic. Usłyszałam, jak opowiada, że też marzy o takiej wyprawie do Peru. pieniądze i proponuje wspólną wyprawę. ubezpieczenie - wylicza. był
Madryt i po 12 godzinach w powietrzu - Lima. W sumie oboje na bilety wydali około 13.000 zł. Jeśli ktoś kupi bilety przez Internet w obie
strony z zabukowaniem terminu powrotu, może zapłacić nawet około 3.000 zł
na osobę w obie strony - mówi Krysia. – Ale my nie chcieliśmy się ograniczać
terminami. wrzucili też słowniczek polsko-hiszpański. naszej przygody - opowiada Darek. - Gdy wylądowaliśmy w
Limie, poszliśmy do ambasady, by
zrobić kopie dokumentów i zostawić w depozycie część pieniędzy. To najlepsze zabezpieczenie przed złodziejami. W tej samej dzielnicy Jesus Maria swoje biuro turystyczne miała Polka Maria Kralewska de Canchaye, która napisała ten przewodnik. cenę ustala się, gdy się wsiada do taksówki. Nie wolno
tego robić dojeżdżając na miejsce, bo wtedy jest kilka razy drożej. Spaliśmy w tanich hotelach i jedliśmy
proste peruwiańskie potrawy. Ale właśnie o to nam chodziło - opowiada
Darek. Lekcji udzielił im rodowity Peruwiańczyk
Mirko Fernandez z Łodzi. Przede wszystkim kazał unikać kurortów i innych turystów. jest bardzo życzliwa, uczynna i uczciwa. Tak jak mówił -
wspominają. (4.000 m n.p.m.)
Potem byli w Nazca, Arequipa, kanionie Colca, Puno. Zwiedzili oczywiście także świętą dolinę Inków Cuzco i Machu Picchu.
Wszędzie do garnków zaglądał Darek. Tallarin to makaron z sosem. Do tego kawał mięsa ostro
przyprawionego. Przysmakiem są świnki morskie, które nieświadome niczego biegają po
domach, a gdy przychodz i
ich czas, lądują w piekarniku. Ich mięso jest bardzo delikatne - wyjaśnia. z bardzo ostrej papryki rocotto
i soku z limonki. nasionka i hoduję ostre rocotto. przytulając je do siebie. Karmią na żądanie w sklepie,
kościele, na ulicy - opowiada. – Są dobrymi matkami, bo nie było słychać
płaczu, a dzieci jest tam bardzo dużo. 10 dolarów na osobę - uważa. - Ale można
też żyć oszczędniej. Mieli godzinę do odjazdu, więc poszli na
spacer nad jezioro Titicaca. przesunięte o godzinę do tyłu. Naszego autokaru z bagażami już
nie było nawet widać -
opowiada Darek. - Wzięliśmy taksówkę, ale kierowca nie chciał jechać. Tam
jest taki zwyczaj, że rusza dopiero wtedy, gdy ma komplet. Trochę
zdenerwowani czekaliśy kilka minut. We dwójkę upchał nas z przodu, a z tyłu wsiadło
trzech pasażerów z bagażami. Dopiero wtedy ruszył. wyprzedzili. -
Autokar na tych serpentynach jechał bardzo wolno, a nasz taksówkarz nie. autokaru, choć zostało nam do przejechania ostatnie 30 km -
opowiada Darek. To miało trwać kilka dni. Zamiast czekać w autokarze i marnować
czas, postanowiliśmy iść pieszo. Za dolara wzięliśmy wózek na bagaże i
ruszyliśmy. zabrał swoją własność i ruszył w drogę powrotną do domu.
Oczywiście pieszo. -
Podczas tego marszu mogliśmy podziwiać majestatyczne, o¶nieżone wierzchołki Illimani. Mijani po drodze i na barykadach ludzie byli
serdeczni i uśmiechali się przyjaźnie. Na jednej z barykad musieliśmy zapłacić
myto. Mexico City i Teotihuakan.
to odłożyłem. Teraz tyle wiem o Peru, że sam mogę
organizować takie wyprawy – mówi Darek. - Ale już planujemy kolejną wycieczkę. Tym
razem do Tybetu lub Japonii. Też taką bez kurortów i klimatyzowanych
autokarów. Czekamy tylko, kiedy znów spadną nam pieniądze z nieba.\" |